środa, 9 stycznia 2013

Przychodzi baba do lekarza


Jedną z ważniejszych kwestii, która prędzej czy później dotknie Polaka na emigracji to opieka medyczna. Ja się zderzyłam z tym "problemem" dosyć szybko ze względu na konieczność kontynuowania terapii immunologicznej, zwanej potocznie "odczulaniem".  Przyzwyczajona jestem do tego, że jak potrzebuję lekarza specjalisty to sobie go "gugluję" w Internecie, a potem płacę i mam. Wobec powyższego zastosowałam powyższą procedurę niedługo po przyjeździe do Szwecji. Problem polegał na tym, że pomimo usilnego "guglowania" rezultatów żadnych nie osiągnęłam. Postanowiłam więc zasięgnąć języka. Aby znaleźć lekarza, który praktykuje prywatnie należy moi drodzy udać się do apteki. Wiem, brzmi co najmniej dziwnie. Już tłumaczę o co chodzi. W Szwecji prywatna opieka medyczna praktycznie nie istnieje. Można znaleźć prywatne gabinety, ale ich ilość biorąc pod uwagę, iż przebywam w największej metropolii w kraju, jest zatrważająco niska. Aby dowiedzieć się gdzie można znaleźć takie gabinety i jakie są nazwiska lekarzy naprawdę trzeba udać się do apteki i zapytać o tzw. spis lekarzy. To taka mała książeczka, w której wypisane są prywatne praktyki lekarskie wszystkich specjalizacji. Owa publikacja dostępna jest za darmo. Mnie interesowała literka A jak alergolog, więc daleko szukać nie musiałam. Zdziwiło mnie natomiast to, że takich praktyk znalazłam dosłownie trzy. Oczywiście od razu podjęłam próby kontaktu, które spełzły na niczym. Poruszyłam jednak tę kwestię przy kawie z moimi Szwedzkimi współpracownikami i otrzymałam poradę, by udać się do Centrum Zdrowia, które przynależy do dzielnicy, w której mieszkam. Chodziło tak naprawdę o przychodnię pierwszego kontaktu.  Można ją wyszukać między innymi na tej stronie: http://www.vardguiden.se/. Okazało się, że to całkiem blisko mojego mieszkania, więc uzbrojona w kartę EKUZ ruszyłam na podbój. Muszę przyznać, że poszło gładko. Jak zwykle nie było problemu z dogadaniem się po angielsku i wyznaczono mi termin wizyty za dwa dni. Pamiętam, że pomyślałam sobie...jak fajnie wszystko mi się układa. Dwa dni później zmieniłam zdanie. Okazało się, że przydzielono mnie do Pani doktor, której znajomość angielskiego była praktycznie równa zeru. Wysłuchała uprzejmie mojej historii choroby, wszelkich wątpliwości, a na pytanie czy może mi podać zastrzyk za dwa tygodnie (bo wtedy wypada termin) odpowiedziała z uśmiechem OK. Usatysfakcjonowana wyszłam z gabinetu umówić się na kolejną wizytę. Miałam jednak w środku przeczucie, że coś tu nie gra. Problem  pojawił się gdy dwa tygodnie później pojawiłam się w przychodni. Pani doktor (ta z którą wcześniej "rozmawiałam")  łamaną angielszczyzną przeczytała z kartki, że niestety tutaj takich zastrzyków nie mogą mi podać i wcisnęła mi do ręki adres przychodni specjalistycznej. Dodam tylko, że za dotychczasowe wizyty zdążyłam już zapłacić, ponieważ......
szwedzka publiczna służba zdrowia jest płatna. Tak właśnie! System wygląda w ten sposób:
- Każda wizyta, zastrzyk i inne takie są płatne przy rejestracji.
- Przykładowe ceny: wizyta u lekarza internisty ok 200 koron (100 zł), specjalista ok. 350 koron (175 zł). 
- Jeżeli w ciągu roku pacjent wyda łącznie 1100 koron, to przez kolejne 12 miesięcy (liczone od daty jego pierwszej płatnej wizyty) wszelkie usługi są już darmowe.
- Wszystkie wydatki należy dokumentować w specjalnej książeczce, o którą trzeba się upomnieć przy pierwszej wizycie (zbierasz stempelki). 
-Gdy pacjent uzbiera 1100 koron, dostanie taką ładną zalakowaną kartę uprawniającą do darmowych usług medycznych.
- Jeżeli coś pomieszałam, albo nie dopowiedziałam to z góry przepraszam, ale ja naprawdę żyję w takiej świadomości tego systemu i jeżeli któregoś dnia okaże się on nieprawdą, zapłaczę i napiszę sprostowanie.
 Wracając jednak do mojej sprawy...
Dzięki karteczce, którą wcisnęła mi Pani doktor pierwszego kontaktu, trafiłam do City Akuten. 
http://www.cityakuten.se/
 Z tego co się orientuję to właśnie tam należy się udać gdy potrzebujesz lekarza specjalisty. Atmosfera jaka mnie spotkała była zaskakująco  miła. Panie pielęgniarki do rany przyłóż, lekarze zresztą też. Jedyny problem polegał na tym, że z początku nie chcieli się zgodzić podawać mi moją szczepionkę, bo nie jest ona znana na szwedzkim rynku farmaceutycznym (Szwedzi mają swoje odpowiedniki na wiele lekarstw, więc zapomnij, że kupisz tutaj wszystko co znasz z apteki w Polsce. Nie mają nawet witaminy C w tabletkach i nie wiedzą co to Rutinoscorbin). Nauczyłam się jednak, że w przypadku Szwedów postawą roszczeniową nic się nie osiągnie. Lepiej schować butną naturę Polaka do kieszeni i po prostu być miłym. Taką postawą naprawdę więcej się tutaj zdziała. Efekt?  Od kilku miesięcy korzystam z usług City Akuten i jestem bardzo zadowolona z podejścia do pacjenta i atmosfery jaka tam panuje. A pan doktor jednak dał się przekonać... Także nie ma rzeczy niemożliwych, a ja cieszę się, że temat opieki medycznej w Szwecji nie jest dla mnie już taki obcy. Ale to co mnie najbardziej cieszy....to brak KOLEJEK. :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz