środa, 1 maja 2013

Noc Walpurgii



Wczoraj, 30 kwietnia, byłam na największym ognisku ever! Stos gałęzi mierzył jakieś 3 metry, a płomienie buchały jeszcze wyżej. O czym mowa? O Nocy Walpurgii. Przytoczę Wam teraz, krótką genezę tego obrządku:
"Noc Walpurgii* (WalpurgaWalpurgisWalpurgisnacht, gł. Wałpora) – u dawnych Germanów noc zmarłych, złych duchów. W Europie najczęściej kojarzona jest jako sabat czarownic odbywający się na górze Brocken w noc z 30 kwietnia na 1 maja, którego obchodom przewodziła bogini śmierci Hel.
Nazwa tego święta pochodzi od św. Walburgi, która była zakonnicą w Devon - pomagała potem św. Bonifacemu, który nawracał Niemcy na chrześcijaństwo i zmarła w 777W Niemczech kojarzono Noc Walpurgii  z czarownicami, które zbierały się na Hexenplatz (Plac Czarownic), by wyruszać stamtąd na miotłach na orgie urządzane na szczycie Brocken. Tradycja nakazywała zatem rozpalanie wielkich ognisk, zwłaszcza na wierzchołkach wzniesień, by odstraszać czarownice i duchy. 
W czasach chrześcijańskich łączono wpływy starej wiary z nową religią – na domach rysowano kredą krzyże, na podłodze układano skrzyżowane miotły. Przez miasta przeciągały procesje mieszkańców, starając się robić możliwie dużo hałasu, co miało odstraszać złe duchy."

W obecnych czasach zwyczaj rozpalania ognisk pozostał ważną tradycją w Szwecji. Zmieniło się jednak znaczenie tego obrządku. 30 kwietnia Szwedzi symbolicznie żegnają zimę i witają wiosnę. Ogniska palą się dosłownie wszędzie. Każda dzielnica organizuje swój lokalny event, który jest jednocześnie okazją do zacieśnienia relacji z sąsiadami, a także często początkiem całonocnej imprezy. 1 maja bowiem, to dzień wolny od pracy, co za tym idzie świętować można do rana. Dodatkową atrakcją jest fakt, iż dla studentów symbolicznie zaczynają się wakacje. Noc Walpurgii to de facto data zakończenia wszystkich egzaminów na uczelniach. By uczcić ten moment studenci zakładają białe czapki i śpiewają pieśni. Ja akurat żadnego studenta nie spotkałam przy ognisku, ale widziałam takowych w Internecie. Dzięki tej imprezie miałam natomiast możliwość oglądnięcia sobie całej społeczności dzielnicy, w której obecnie mieszkam. To rzeczywiście budujące zobaczyć tylu sąsiadów, którzy całą zimę nie wyściubiali nosa z domu. Okazało się też, że co najmniej 50 % zgromadzenia stanowiły dzieci, począwszy od niemowlaków, a skończywszy na nastolatkach. Atmosfera była zatem zupełnie prorodzinna.  Oprócz samego ogniska miały miejsce także imprezy towarzyszące dla dzieci, jarmark oraz występy chóru. Dorośli pili browary, a dzieci jadły cukierki i wszyscy wydawali się być ukontentowani swoim towarzystwem. Koniec imprezy zwieńczył pokaz sztucznych ogni. W mojej ocenie ta Szwedzka tradycja jest całkiem interesująca, zwłaszcza, że podobnych mini imprez w tym samym czasie w Sztokholmie odbywało się kilkadziesiąt. No i widok tak ogromnego ogniska naprawdę robi wrażenie. Szkoda tylko, że temperatura spadła poniżej 5 stopni i założenie trampek przestało się wydawać dobrym pomysłem. No i kiełbasek brak....

* Źródłó: Wikipedia

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz