poniedziałek, 20 maja 2013

Eurowizja-jedyny słuszny wybór.

Photographer: Sander Hesterman (EBU)
W sobotę zakończył się finał 58 Konkursu Piosenki Eurowizji, który w tym roku odbywał się w  Malmö. Dlaczego o tym piszę? Pewnie dlatego, że pomimo wszelkich zarzekań i oporów, które stanowczo i głośno wypowiadałam, ku zgorszeniu moich szwedzkich koleżanek i kolegów, zrobiłam to! Zasiadłam grzecznie do telewizora razem z grupą znajomych i oglądnęłam ten wątpliwej, moim zdaniem, jakości konkurs od deski do deski. Swojej opinii nie zmieniłam. Nadal uważam, że poziom muzyczny tego festiwalu jest dosyć słaby. Dodatkowo nie gustuję w tego typu muzyce. Jednak dziwnym trafem istnieje on od ponad 50 lat i nadal cieszy się ogromną popularnością,  szczególnie w Szwecji. Większość Szwedów, których znam śledzi Eurowizję, począwszy od eliminacji krajowych zwanych Melodifestivalen. Występy artystów są komentowane podczas licznych 'fika', a wszelkie objawy niezrozumienia tej fascynacji spotykają się tutaj z pobłażliwym uśmiechem. "Tak, tak. Pewnie u Was w tej Polsce nawet nie wiecie co to jest Eurowizja i jak wspaniały festiwal to jest. Oh , nie wiecie co tracicie. A wy w ogóle kiedyś występowaliście? Tak? O, a ile razy wygraliście?"  Tak mnie więcej wygląda typowy dialog przy kawie, gdy ośmielam się okazać swoje zdumienie co do popularności tego eventu w Szwecji. Proponuje tez nie wyśmiewać androgenicznego chłopaczka z różowymi włosami i w obcisłym białym kombinezonie, bo tak się składa, że to tutejszy idol i możecie narazić się na gniew tytanów.




Nie wypowiadajcie się także głośno o poziomie artystycznym Eurowizji. Słowo embarrassing i poor quality może spotkać się z oburzeniem, zwłaszcza, iż Szwecja wygrała zeszłoroczną edycje i jest z tego powodu bardzo dumna. Jak już nauczysz się pozytywnie wypowiadać na temat konkursu lub przynajmniej taktownie milczeć nadchodzi etap drugi, czyli umawianie się na wspólne oglądanieOtóż  przygotować się należy, iż dzień finału to trochę jak Euro w Polsce. Sama byłam świadkiem jak grupa hipsterskich hippisów grających  na gitarach i palących skręta, na 15 minut przed rozpoczęciem transmisji, grzecznie zebrała zabawki i ruszyła wspólnie przed telewizor. Ta przyjemność nie ominęła także mojej skromnej osoby. Po przeanalizowaniu za i przeciw stwierdziłam,   głupio zostać samej na podwórku przy grillu i ruszyłam potulnie za tłumem.  I teraz krótka relacja z moich wrażeń.  Głośno,  dyskotekowo,  świecąco i groteskowo. Chwilami miałam wrażenie, że oglądam rewię na lodzie czy inne tego typu widowisko. Ilość atrakcji na scenie w postaci półnagich tancerek i tancerzy, świateł  dymu, laserów  wybuchów i innych takich była tak ogromna, że skutecznie odwracała uwagę od meritum sprawy, czyli piosenki. I może słusznie, bo tutaj nie ma czym się chwalićOprócz Grecji, która chyba jako jedyna odstawała na plus pod względem muzycznym od reszty krajów,  wszystko inne zlewało mi się w jedną, elektroniczną papkę z twarzą 'ala' Britney Spears na czele.



 Muszę przyznać,  że reprezentantka Estonii, która była w ciąży -o czym dowiedziałam się od moich estońskich koleżanek-  zaśpiewała całkiem nieźle. Inaczej pisać nie mogę,  gdyż istnieje prawdopodobieństwo, że zaglądną na tego bloga :)



 Wszystko inne brzmiało i wyglądało dla mnie właściwie tak samo. Świadczyć o tym może moja konsternacja podczas odczytywania głosówOkazało się bowiem, że kompletnie nie kojarzyłam poszczególnych występów, gdy wymieniano po kolei kraje, które zdobywały największe ilości głosówWygrała Dania. Czy była najlepsza? Nie sadzę. Piosenka taka sobie, niczym się nie wyróżniająca  Wydaje mi się, że fakt iż piosenkarka przypominała młodziutką Shakirę mógł mieć istotny wpływ na glosowanie. 

Zresztą oceńcie sami:




Przynajmniej dziewczyna nie męczyła się w niebotycznie wysokich szpilkach :) 

Jak dla mnie spędzanie sobotniego wieczoru przed telewizorem w towarzystwie eurowizyjnych piosenek, nie jest tradycją wartą kultywowania. Podejrzewam jednak, że żyjąc w Szwecji, jeszcze nie raz może mi się przytrafić taka sobota, więc lepiej postaram się poszukać w sobie dużych pokładów tolerancji. Przyznać muszę, iż jestem dumna z Polaków za ich brak zainteresowania tym festiwalem i decyzję o wycofaniu się z konkursu dwa lata temu. Oczywiście dopuszczam, do siebie myśl, iż było to spowodowane niskimi wynikami w dotychczasowych edycjach, ale nieważne. Trzymamy się wersji że Polska bojkotuje taki mainstream. A co! EUROWIZJI MÓWIMY STANOWCZE NIE!

A na koniec wklejam występ reprezentanta Szwecji. A tak, żeby było troszkę patriotycznie :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz