Filmik poniżej, to krótki reportaż z kuchni. Dzięki tej Pani, którą znalazłam na You Tube macie okazję nauczyć się jak upiec semlory, a także przyswoić parę szwedzkich słówek. Nie proście mnie o tłumaczenie, bo moja znajomość języka nadal jest na poziomie, o którym nie warto nawet dyskutować,więc niestety za tłumaczenie się nawet nie biorę. No ale nie martwcie się. Są przecież obrazki! :) Dacie radę.
I jak? Szwedzki jest taki rozkoszny, prawda?
Postanowiłam Wam troszkę ułatwić, a żeby być tak zupełnie w porządku w prawach autorskich to zamieszczę po prostu linka do popularnego bloga kulinarnego, na który zresztą często zaglądam. Tam znajdziecie wersję polską przepisu i dzięki temu być może ktoś z Was zdecyduje się upiec semlory w domu.
Ja natomiast zamieszczę kilka zdjęć z wczorajszej degustacji. Jak wspomniałam już wcześniej, na mnie to ciastko nie robi wrażenia. Jest słodkie (tak, wiem, słodycze są słodkie, ale semla wywołuje u mnie mdłości), kardamonowe (ble!) i brudzi nos kremem (choć to akurat jest całkiem zabawne). Swoją drogą ciekawa jestem czy Pani Kwaśniewska poradziłaby sobie z jedzeniem tego wypieku. Ptysia rozłożyła na części pierwsze, a Semla w sumie z wyglądu przynajmniej podobna. A może ktoś z was ma pomysł jak dama powinna jeść to ciastko? :) Zapraszam do prezentacji swoich pomysłów. Nagroda główna to moje uznanie. Myślałam o sprezentowaniu tytułowego ciastka, ale obawiam się, że po podróży przez morze mogłoby zmienić swoją postać rzeczy :)
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz