niedziela, 16 grudnia 2012

Świąteczne zakupy




Jak co roku Święta Bożego Narodzenia nadchodzą niespodziewanie. Całkowicie zaskakują nas swoją obecnością. Także konieczność kupna świątecznych podarunków wydaje się być czymś zupełnie zdumiewającym. Tych Świąt, choinki i zjazdu rodzinnego nie spodziewa się prawie nikt! No bo jak wytłumaczyć, że prezenty kupujemy w ostatni weekend przed Bożym Narodzeniem? 
Co roku zadaję sobie to pytanie i szczerze mówiąc miałam nadzieję, że zmiana kraju poprawi nieco tę świąteczną sytuację. Ale nie! W Szwecji dzieje się dokładnie tak samo! Pomijam fakt, że Ja we własnej osobie wmieszałam się dzisiaj w dziki tłum okupujący jedną z wielu galerii handlowych w Sztokholmie. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że byłam osobą towarzysząca i wybór terminu nie zależał ode mnie. Na moje nieszczęście jako cel główny dzisiejszego programu obraliśmy sklep z zabawkami. Wybraliśmy Gallerian, bo tam jest jeden z największych. Podobno genialne umysły myślą podobnie. W takim razie Sztokholm zamieszkują sami geniusze, ponieważ miałam wrażenie, że co najmniej połowa miasta właśnie w tym samym momencie i tym samym miejscu wybiera prezenty dla swoich pociech. Swoją drogą, nie wszystkie Szwedzkie dzieci wierzą w Mikołaja. Wnioskuję po tym, że sporo z nich wybierało prezenty razem z rodzicami. Wyobraźcie sobie jaki "gwarek" masował moje uszka.
 Dzisiaj przekonałam się, że powiedzenie "Od nadmiaru głowa boli" jest so true!. Po godzinnym lawirowaniu między półkami z lalkami, klockami lego, rowerkami, pieskami, kotkami, angry birds, cymbałkami, Barbie, Hello Kitti, Justin Bieber (WTF?) i bardzo duże etc.  mieliśmy dosyć. W akcie desperacji chciałam chwycić pierwszą z brzegu lalkę i uciec do kasy, ale wystraszyłam się kolejki :) Z drugiej strony zaczęliśmy się zastanawiać co mała Emi posiada już w swoim zabawkowym arsenale. Lalkę ma. Ale taką co rusza oczami? Tak, taką co rusza oczami. I ma też wózek dla lalki. No to skreślamy wszelkie imitacje niemowlaków z ruszającymi się elementami twarzy. Przez chwile rozważamy Barbie. Ale czy to odpowiednie dla 3 latki? Szybki telefon do rodzicielki i okazuje się, że Barbie to nie dobry pomysł. Może różowy elektryczny keyboard? Za drogi. Swoją uwagę skupiłam na zestawie do lepienia z czegoś, co nie nazywa się plasteliną, ale jest do niej podobne. Doczytaliśmy jednak, że schnie 2 dni. Jakie dziecko będzie czekać dwa dni żeby pobawić się tym co ulepiło? Odpada. Zestaw do rysowania laserem? Od 6 roku życia. Śpiewająca świnia? Rodzice mogliby się obrazić. Zestaw do robienia biżuterii? Może połknąć koraliki. Kucyk Pony? W tej chwili mój towarzysz spojrzał na mnie z wyrazem politowania na twarzy? No co! Ja takie miałam i były fajne. Może małą farmę? Zbyt ryzykowne. Poduszka, z której wychodzi Biedronka, która potem zamienia się w Biedronkę z plecaczkiem, która potem zamienia się w sam plecaczek? Stwierdziliśmy, że nawet dla nas samych to zbyt skomplikowana transformacja. Rozbieganym wzrokiem próbowałam ogarnąć kręcące się wokół dzieciaki. Może jak podglądnę jakie zabawki one wybierają to będę mądrzejsza? Nie. Jednak nie! Najwięcej z nich siedzi przy różowym keyboardzie (patrz wyżej). 
W rezultacie nie kupiliśmy nic. To karkołomne zadanie zostawiliśmy na zupełnie ostatni weekend przed Świętami. Znajdziemy sobie jakiś miły mały sklepik w Polsce i będziemy liczyć na to, że nikt inny nie wpadnie na ten sam pomysł co my. Życzcie Nam szczęścia!











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz