"Biednemu zawsze wiatr w oczy" jak głosi
staropolskie przysłowie. W przypadku Sztokholmu nie ma ono jednak racji bytu.
Tutaj wiatr w oczy wieje każdemu i to szczególnie w dniu dzisiejszym.
Zaczęło się w nocy i trwało cały dzień. Co dokładnie? Snow storm! Muszę
przyznać że chyba takiej burzy śnieżnej w Polsce nie widziałam, a
przynajmniej nie pamiętam. Gdy rano wyjrzałam przez okno mym
oczom ukazała się "białość" w dosłownym tego
słowa znaczeniu. Właściwie nie było widać
nic. Oficjalnie dzisiejsza pogoda została sklasyfikowana jako
zagrożenie klasy 1 cytuję:
"Class
1: weather development is
expected to involve certain risks to the public and disruption for some social
functions."
Brzmi poważnie. Ale nie myślcie, że jakaś
nędzna klasa pierwsza zatrzyma Szwedów w domu! Wszyscy żarliwie ruszyli jak
zwykle do swoich codziennych obowiązków. Dzieci do szkół i przedszkoli, a
dorośli do pracy. Ja także ruszyłam zatem, skrzętnie opatulona na
wszystkie sposoby, co obrazuje zdjęcie poniżej.
Ja-skrzętnie opatulona |
Przyznam szczerze, że oprócz lekkich opóźnień Metra i sporadycznych trudności z poruszaniem się samochodów po mniejszych uliczkach, większych problemów w funkcjonowaniu miasta nie zauważyłam. Większość osób przyszła do pracy na czas, a zamieci, która szalała za oknem nie uraczyli nawet jednym komentarzem. Poczułam się nawet lekko zawstydzona, że ekscytuję się taką marną klasą pierwszą. Pani w sklepie uprzejmie poinformowała mnie, że tego typu zjawiska zdarzają się tutaj często. Wspomniała, że w zeszłym roku było mało śniegu, po czym westchnęła z rozrzewnieniem stwierdzając, że w tym roku zapowiada się ładna zima. Nie mam więcej pytań :)
Droga do domu była dla mnie trudna, ze względu na podeszwy butów łyse jak kolano. Właściwie dojście ze stacji metra pod blok mogę spokojnie zaliczyć jako wymaganą dzienną porcję aktywności fizycznej. Po powrocie do mieszkania odkryłam na naszym tarasie dosyć spory kopczyk usypanego śniegu. Pomyślałam sobie, ze wypuszczę kota i zrobię zdjęcie:
Lea i kopiec śniegu |
Właściwie to koniec relacji z mojej pierwszej burzy śnieżnej w Sztokholmie. Wszyscy mamy się dobrze i właściwie to ciekawe doświadczenie było...
Cudnie tam macie!We Wro śnieg jest,ale taka licha warstwa:/ Jak zwykle trzeba bardziej na południe się wybrać żeby pooglądać zaspy śnieżne i szlaki nie do przetarcia-ale to już niedługo!Nie daj się Muk:D W zaśnieżonych miastach najbardziej lubię tą ciszę... :)
OdpowiedzUsuńCisza była jedną z pierwszych rzeczy jakie zauważyłam. Jakby miasto wymarło...ale to tylko wrażenie, bo gdy zaczynasz się rozglądać wszędzie widzisz ludzi...tylko jakoś tak ciszej :)
OdpowiedzUsuńAle wydma na tym tarasie :P
OdpowiedzUsuńI nadal się trzyma! Boję się co będzie na wiosnę! Mikropowódź się chyba szykuje.
OdpowiedzUsuńfajowo ... tyle śniegu :)
OdpowiedzUsuńIndeed :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń