Pomimo, iż temat zamieszek w Sztokholmie powoli odchodzi już do lamusa,
chciałabym tak jak obiecałam przyjrzeć się, choć trochę przyczynom tego
zjawiska. Jestem w pełni świadoma, iż naruszam pewne tabu, ale jako butna Polka
wyjścia nie mam. Postawmy sprawę jasno. Te wszystkie incydenty z paleniem
samochodów, sklepów i szkół były sprawką imigrantów. Nie byli to jednak imigranci z Anglii, USA,
Niemiec czy nawet Polski. Była to grupa osób, często o ciemnej karnacji, często
pochodząca z krajów muzułmańskich. Grupa, która mieszka w pewnego rodzaju
gettach, których nazwy, na kanwie ostatnich wydarzeń, zostały zidentyfikowane.
Rinkeby, Husby, Jorksborg, Kista itd. itd. Fakt, jest taki, że to właśnie w
tych dzielnicach mieszka najwięcej imigrantów. Chociaż przyznam szczerze, że
nawet nie miałam pojęcia, że aż tylu. Według The Local, w jednej z wymienionych
dzielnic nawet 80% mieszkańców mogą stanowić imigranci. Ze względu na liberalną
politykę imigracyjną Szwecji przez wiele lat do kraju napłynęły masy ludności z
takich państw jak np. Somalia. Ludzie ci
często mają problemy z integracją ze Szwedzkim społeczeństwem. Żyją z zasiłków
i żyją we własnym gronie. Z drugiej strony, mam wrażenie że Szwedom taki stan
izolacji trochę odpowiada. Ja mieszkam w
dzielnicy Skarpnäck, która także ma opinię miejsca, w którym mieszkają imigranci.
Słyszałam pogłoski, że kiedyś Skarpnäck było swoistą enklawą, ale, od kiedy podłączyli
linię metra i zaczęli się tu osiedlać imigranci cześć Szwedów wyprowadziła się.
Nie wiem oczywiście ile jest w tym prawdy. Może to jedna z urban legend.
Analizując sytuację, na podstawie własnych doświadczeń jak i opowieści
znajomych mi osób, wyrobiłam sobie takie zdanie, iż ostatnie wybuchy agresji
nie wzięły się z znikąd. Ciekawym był fakt, iż w jednym z artykule w The Local
autor próbował przekonać opinię publiczną, że ostatnie incydenty to nic innego
jak wybryki znudzonej młodzieży i nie ma to nic wspólnego z dyskryminacją imigrantów.
Jego zdaniem młodzież w wieku 12-17 lat nie może mieć takich poglądów i
argumentować swoje zachowanie sytuacją ekonomiczną czy dyskryminacją. Poza tym,
według autora, Sztokholm wcale nie płonął i ogólnie wszystko było mocno
przesadzone. Fakt, ja także nie widziałam żadnych rezultatów zamieszek na własne
oczy, ale też nie uważam, że w mieście, w którym mieszka 2 miliony ludzi będę miała
ogląd na całą okolicę. Wiec ustalmy, moim zdaniem jakiś problem istnieje. Swoją
wiarę nie opieram jedynie na relacji gazet czy tv, ale także na własnych doświadczeniach.
W końcu jestem imigrantem. Nie rozwalam samochodów i nie palę szkół, ale także
czuję pewnego rodzaju frustrację z powodu różnych trudności, które tu
napotykam. Możemy zaprzeczać lub bagatelizować sprawę, ale rzeczywiście faktem
jest, że imigrant ma trudniej ze znalezieniem pracy. A jeżeli nie mówi po
szwedzku to już właściwie niemożliwe. Zaraz pewnie odpowiecie, to niech się
nauczy. No tak…kursy szwedzkiego dla imigrantów są darmowe, więc nie powinno to
stanowić problemu. I pewnie tak by było, gdyby nie to, iż często bardzo długo
trzeba czekać na załatwienie wszystkich formalnych i urzędowych spraw, by móc zacząć
uczęszczać na te zajęcia. Można spróbować znaleźć pracę. Ale, jak wspomniałam,
to nie takie proste. Najwyraźniej wielu uważa, że imigrant nadaje się jedynie
do fizycznej roboty, typu sprzątanie. Podobnych historii znam więcej. Prawie każdy
imigrant, niezależnie jakiego pochodzenia i wykształcenia, narzekał na ciężkie
realia w Szwecji oraz poczucie bycia dyskryminowanym. Mój informator, pan M., powiedział,
iż jego koledzy, którzy nie są z pochodzenia Szwedami specjalnie zmieniali
imiona na szwedzkie. Dopiero wtedy zaczęto ich zapraszać na rozmowy
kwalifikacyjne. Jakiś czas temu w The Local opisywano historię, kiedy to pewien
imigrant szukając pracy wysłał swoje cv w języku angielskim do 20 pracodawców.
Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. W końcu zmienił język i wysłał te same
dokumenty, do tych samych adresatów, tylko po szwedzku i zaproszono go na 10
interview. Podobne problemy pojawiają się przy szukaniu mieszkania. Na moje
maile po angielsku nie otrzymywałam odpowiedzi. I nie chodzi tu bynajmniej o to, że
Szwedzi nie znają tego jeżyka. Wprost przeciwnie. Dlaczego wiec nie odpisują? Pytań
i wątpliwości jest wiele. Z pewnością Szwecja daje szansę wielu ludziom na
lepsze życie. Jest to piękny kraj z ustabilizowaną sytuacją ekonomiczną. Ale żeby
móc zacząć korzystać z tych przywilejów musi minąć sporo czasu. Moja koleżanka,
pochodząca z Tajlandii, żyje w Szwecji już kilka lat oraz ma męża Szweda. Powiedziała
mi tak: Tutaj możesz dobrze żyć, ale musi minąć sporo lat zanim dojdziesz do tego,
co ma przeciętny Szwed. Poza tym nigdy nie będziesz się czuła tutaj jak w domu.
Możesz tu mieszkać 40 lat, ale dla nich zawsze będziesz imigrantem. Albo to
zaakceptujesz, albo stąd wyjedziesz… Przykre, ale prawdziwe. Myślę, że być może to też jest przyczyną
tworzenia się swoistych gett kulturowych i narodowościowych. Każdy ma potrzebę
czucia się komfortowo w swojej okolicy. Poczucia akceptacji. Myślę, że temat dyskryminacji
będzie się jeszcze nie raz pojawiał w szwedzkich mediach, bo nawet, jeżeli
takie agresywne incydenty jak ostatnio uspokoiły się trochę, to myślę, że
nastroje społeczne niekoniecznie. Mam tylko nadzieję, że Szwedzi otworzą się na
tę dyskusję. Niestety na razie mam wrażenie, że skutecznie unikają tematu i trochę
zaklinają rzeczywistość mówiąc: Wszystko jest super, wszyscy jesteśmy równi. I
o co wam wszystkim chodzi? Nie bójmy się rozmawiać o trudnych tematach. Piękny
obrazek Szwecji, jako jednego z najbardziej tolerancyjnych krajów okazał się
być mocno podkoloryzowany. Zamiast próbować tuszować sprawę, warto zastanowić
się co zrobić z faktem, że w głębi domów, kiedy nie trzeba trzymać się
poprawności politycznej w oczach Szwedów nie zawsze jesteśmy wszyscy równi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz