piątek, 9 listopada 2012

Jezioro Flaten


Jedną z pierwszych wycieczek, które odbyłam zaraz po przeprowadzce do Sztokholmu, był rekonesans rowerowy nad Jeziorem Flaten. Leży ono w południowej części miasta, tuż obok dzielnicy Skarpnäck, w której obecnie zamieszkuję. Właściwie miejsce to odkryliśmy przypadkowo. Korzystając z google mapy na smartphonie obraliśmy azymut: najbliższy zbiornik wodny. Był środek lata i piękna słoneczna pogoda więc perspektywa znalezienia "plaży" wydawała nam się bardzo atrakcyjna. Po niecałych 10 minutach jazdy dotarliśmy nad jezioro i od razu wkroczyliśmy w sam środek całej infrastruktury rekreacyjnej oraz masy plażowiczów. Mimo tłumów Flaten od razu mi się spodobało. Ponieważ jednak cel był jasny tj. rozeznać się w okolicy, ruszyliśmy rowerami wzdłuż jeziora. Po raz kolejny zaskoczył mnie stosunek Szwedów do natury oraz ich odpowiedzialne zachowanie w przestrzeni publicznej, a także zmysł organizacyjny. Podczas całej wycieczki nie znalazłam ani jednego papierka, butelki czy nawet psiej "kupki". A mijało nas mnóstwo osób uprawiających jogging, nordick walking, jeżdżących na rowerze czy zwyczajnie spacerujących. Zresztą to kolejna obserwacja jaką poczyniłam. Ilość osób uprawiających sport na metr kwadratowy jest zdecydowanie większa niż w Polsce.
Wracając jednak do jeziora...trzeba przyznać, że cała okolica jest po prostu przepiękna. Flaten otaczają lasy i skały, a teren jest zróżnicowany, dlatego w niektórych miejscach można obserwować cudowne widoki ze skalnych skarp czy urwisk. Chwilami czułam się jak w górach. Powietrze czyste i ostre, błękit wody mieszał się szarością skał i zielenią lasu. Wzdłuż ścieżek  jagody, borówki i co najważniejsze owoce nadal pozostawały na krzaczku, a nie w słoiku Pani Zdzisi, przy drodze ekspresowej na Warszawę, która dorabia do emerytury sprzedając owoce kierowcom. To co mnie jednak urzekło najbardziej to małe mola i pomosty, które co jakiś czas pojawiały się na naszej drodze. Często ukryte w zaroślach, pozwalały na chwilę intymnej kontemplacji, wyciszenia i przyjemnej samotności. Dla bardziej aktywnych Flaten proponuje pływanie, kajaki czy inne łódki, rowery wodne oraz łowienie ryb. Przy głównych plażach znajdują się oczywiście place zabaw dla dzieci, a także wydzielone brodziki. Nadal nie mogę się temu pozytywnie nadziwić. W Szwecji dziecko traktuje się jako pełnoprawnego obywatela, który ma takie sam prawa i głos jak dorośli. Co za tym idzie przestrzeń publiczna, restauracje, kina, muzea, parki rozrywki, dosłownie wszystko dostosowane jest w taki sposób żeby dziecko mogło uczestniczyć i korzystać na równi z rodzicem. No i mała ciekawostka, która mnie dosłownie rozczuliła... Na głównej plaży  było specjalne zejście do wody dla osób niepełnosprawnych i wyznaczone miejsce do kąpieli....
Reasumując Flaten z pewnością warto odwiedzić. Radziłabym jednak nie ograniczać się do głównej plaży, a zaszyć trochę głębiej. Pozwolić sobie na zagubienie się pośród bujnej zieleni i odnaleźć swoje własne ulubione molo, na którym nikt nam nie będzie przeszkadzać.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz